Motywem przewodnim piątej edycji konkursu #FakeHunter Challenge, organizowanego przez PAP i GovTech Polska, we współpracy z Ministerstwem Edukacji i Cyfryzacji oraz Związkiem Cyfrowa Polska, jest geopolityka obejmująca sferę polityczną, militarną, gospodarczą, dyplomatyczną oraz energetyczną. Z oczywistych przyczyn, dominującym tematem jest inwazja Rosji na Ukrainę oraz jej konsekwencje dla geopolitycznego ładu światowego. Wydarzeniu towarzyszą wywiady z licznymi ekspertami, dzielącymi się swoją wiedzą i doświadczeniami. Pierwszym z nich podczas drugiego dnia trwania konkursu był Grzegorz Kuczyński – wykładowca uniwersytecki, autor wielu publikacji poświęconych rosyjskim służbom specjalnym.
„Niewykluczone, że za bardzo uwierzyliśmy we wszechmoc rosyjskiej dezinformacji. Ona oczywiście funkcjonuje, jednak są to w dużej mierze te same narzędzia, jakich służby Federacji używały przy okazji bezprawnej aneksji Krymu w 2014 roku. Wówczas tzw. internetowe trolle były czymś nowym i bardzo efektywnym, ale jako społeczeństwo mieliśmy dużo czasu, aby uodpornić się na kłamliwą propagandę” – przekonywał Grzegorz Kuczyński.
Dopytywany o aktualny przekaz propagandowy strony rosyjskiej, ekspert wskazywał na oskarżenia dotyczące rzekomych prac Ukraińców nad bronią chemiczną. Jednocześnie przypomniał, że Rosja podobnych argumentów używała już wcześniej, chociażby wobec Gruzji, będącej ofiarą napaści w 2008 roku.
„Do szerzenia tego typu fake newsów najczęściej wykorzystywany jest internet. Widzimy to na przykładzie niszowych portali, często propagujących wcześniej przeróżne spiskowe teorie dotyczące szkodliwości szczepionek czy sieci 5G. Dziś wiele z nich usprawiedliwia i racjonalizuje politykę Putina. Nowa jest forma dezinformacji, ale techniki sięgają jeszcze czasów KGB, a dziś już emerytowani towarzysze z Łubianki muszą zazdrościć następcom możliwości, jakie dają nowoczesne technologie” – zauważył ekspert.
Grzegorz Kuczyński wyjaśnił, że głównym adresatem dezinformacji Kremla nie są ani Ukraińcy, ani społeczeństwa zachodnie, ale sami Rosjanie. Bo choć argument odnoszący się do rzekomej „nazistowskiej polityki Ukrainy” dla przeciętnego Polaka brzmi absurdalnie, to mieszkańcowi Federacji Rosyjskiej, zwłaszcza ze wsi czy małego ośrodka miejskiego, od lat poddanego intensywnej indoktrynacji, wydaje się wiarygodny.
„Manipulacja faktami, zatajanie niewygodnych danych czy tworzenie tzw. fake newsów towarzyszy wojnom od zawsze, gdyż pozwala obniżyć morale przeciwnika i zmobilizować własne siły. We wrześniu 1939 roku niektóre polskie gazety donosiły o bombardowaniu Berlina przez polskie samoloty, chcąc tchnąć w społeczeństwo entuzjazm i nadzieję na zwycięstwo – przypomniał Grzegorz Kuczyński. – Oczywiście takie działanie podejmuje również rząd ukraiński, i to z sukcesami, o czym świadczy bohaterstwo i ofiarność żołnierzy walczących na froncie i przychylność świata zachodniego. Mając tę świadomość, nie zapominajmy jednak, że to Ukraina stała się ofiarą nieuzasadnionej napaści, przez co należy oceniać jej działania zupełnie inaczej niż rosyjskie” – powiedział ekspert.
Źródło informacji: PAP MediaRoom
Źródło wiadomości: pap-mediaroom.pl