Zdrowie i styl życia

Biegunka u dzieci. Co mogą pić i jeść?

W upały oddziały pediatryczne zapełniają się odwodnionymi dziećmi cierpiącymi na biegunkę. Mamy mówią: moje dziecko ma jelitówkę lub grypę żołądkową. Czy to uprawnione określenia?

Są to potoczne, ale niepoprawne nazwy. Nazwa choroby zakaźnej zależy od jej czynnika etiologicznego, a klasyczna grypa rzadko daje objawy jelitowe. To wszystko eufemizmy używane na określenie ostrych biegunek wywołanych przez drobnoustroje, które nie mają nic wspólnego z grypą.

Jak więc powinniśmy nazywać tę biegunkową przypadłość?

Są to ostre nieżyty lub zakażenia przewodu pokarmowego. Występują znacznie częściej latem. W krajach rozwiniętych, a więc także w Polsce w większości są wywoływane przez wirusy. A że wszystkie wirusy dają zbliżone objawy jak: gorączka, złe samopoczucie, powiązano biegunkę z grypą.

Jak odróżnić biegunkę z powodu zatrucia pokarmowego od tej z powodu wirusa?

To nie jest wcale takie trudne. Przy zatruciu pokarmowym objawy pojawiają się bardzo szybko, do 12 godzin po spożyciu zatrutego pokarmu, w którym są gotowe toksyny, np. toksyna gronkowcowa w lodach czy toksyna Clostridium perfrigens. Pierwsze objawy to zwykle wymioty, czyli objawy  zatrucia dotyczą górnego odcinka przewodu pokarmowego, i zazwyczaj w miarę szybko przechodzą.

Natomiast w przypadku zakażenia wirusowego objawy też pojawiają się nagle, ale później od chwili zakażenia, zwykle po minimum 12-24 godzinach od zakażenia. Jest to ostra, wodnista biegunka, z towarzyszącą gorączką, czasem też wymiotami. Nie ma bardzo silnych bólów brzucha, krwi lub śluzu w stolcu, co jest charakterystyczne dla zakażeń bakteryjnych. W praktyce takie rozróżnianie biegunek jest mało przydatne, bo ostre biegunki są samoograniczające się, a i tak skupiamy się na nawadnianiu organizmu.

To bardzo ważne, bo dzieci i osoby starsze mogą się odwodnić nawet do utraty przytomności.

W skrajnych przypadkach odwodnienie i zaburzenia elektrolitowe mogą doprowadzić nawet do zgonu. To właśnie odwodnienie jest groźnym powikłaniem biegunki. Dziecko często ma oprócz biegunki także gorączkę, wymioty i nie przyjmuje płynów. Biegunka jest schorzeniem samoograniczającym się po siedmiu, maksymalnie dziesięciu dniach ustąpi samoistnie. Normalnie taka biegunka trwa krócej. Jeśli utrzymuje się powyżej 10 dni mówimy o biegunce przewlekającej się.

Probiotyki pomagają?

Ich skuteczność jest ograniczona, niestety. Probiotyki to są szczepy bakterii, które mają korzystne działania na nasze zdrowie. Badania pokazują, że skracają biegunkę o około jeden dzień. Tylko dwa szczepy posiadają udowodnione działanie: Lactobacilllus rhamnosus GG i Saccharomyces boulardii. Preparatów są setki, lecz tylko te dwa szczepy cechują się udowodnioną badaniami skutecznością.

Zakażeń wirusowych trudno uniknąć, szczególnie w przypadku dzieci chodzących do przedszkola, ale jakąś prewencję możemy zastosować?

Uniknięcie zakażenia jest rzeczywiście trudne, bo dochodzi do niego drogą fekalno-oralną, „kałowo- doustną”. Dlatego podstawą jest mycie rąk przed jedzeniem i po korzystaniu z toalety. Pocieszające jest to, że grupa czynników wywołujących biegunki jest ograniczona, najczęściej są to rotawirusy. W efekcie każdy z nas jako małe dziecko miał biegunkę rotawirusową, co daje nam krzyżową odporność na pozostałe szczepy rotawirusów. Im wirus mniej spokrewniony, bardziej odległy od tego, który przechorowaliśmy, tym ta odporność słabsza. Ale tak naprawdę w przebiegu biegunki chodzi o to, żeby nie wymagała wizyty w szpitalu. Dlatego istotne jest, by przebiegała możliwie łagodnie i skuteczne doustne nawadnianie. Pamiętajmy także o szczepieniach przeciwko rotawirusom.

Czy lekkostrawna dieta jest rzeczywiście przy biegunkach potrzebna?

To kolejny mit. Po prostu tradycyjnie mówimy o stosowaniu diety lekkostrawnej. Natomiast badania wykazały, że w trakcie biegunki powinno się kontynuować dietę, którą się stosowało przed chorobą. Badania nie potwierdziły skuteczności stosowania diety lekkostrawnej. U małych dzieci możliwości dietetyczne są ograniczone – jedzą mleko. Lata temu mamy gotowały marchwiankę, kleiki ryżowe. Dla odmiany w ciepłych krajach dietą biegunkową są często banany, kurczak z grilla i jogurt. Co kraj to obyczaj. Tradycyjnie stosowane były też pieczone jabłka, gotowane ziemniaki. Powtórzę, najważniejsze jest zadbanie, by chory nie odwodnił się.

Czy w momencie nieżytu nie nasila się nietolerancja na laktozę?

Przewód pokarmowy jest wtedy uszkodzony. Były próby zastosowania preparatów bez laktozy, ale istotnych efektów z tego powodu nie zaobserwowano.

Dzieciom nie smakują zakupione w aptece elektrolity. Czy można samemu je przygotować?

Można, tylko po co? Samemu można również produkować prąd prądnicą, ale nikt tego nie robi. Dobrych preparatów na rynku mamy mnóstwo. Zawierają elektrolity, głównie sód, wodę i glukozę. Wyjaśnię to tak: chorobotwórczy drobnoustrój uszkadza mechanizmy wchłaniające wodę w jelicie. Ale nigdy nie uszkadza się mechanizm wchałaniający sód razem z glukozą. Czyli ona wchłania się, za nią wchodzi sód, a za nimi biernie podąża woda. Dlatego w praktyce niewielki odsetek dzieci wymaga nawadniania dożylnego.

Rodzice powinni sobie zdawać sprawę, że jak jest gorąco, dziecko ma większe zapotrzebowanie na wodę. Bo generalnie dzieci piją mniej niż powinny. Ośrodek pragnienia, który mamy w mózgu, nie jest u nich taki czuły. Jeśli więc dziecko pije tyle, ile chce, oznacza to, że pije za mało.

Ważne jest, by regularnie oddawało mocz. Jeśli mocz jest jasno-żółty, jest dobrze, ciemno-żółty oznacza, że dziecko przyjmuje za mało płynów.

Druga sprawa to stosunek powierzchni ciała do masy.  W przypadku dzieci jest on bardzo niekorzystny: większa powierzchnia przypada na kilogram. Mówiąc krótko, dziecko traci więcej wody przez skórę, która u niego jest znacznie cieńsza niż u dorosłego. Powtórzę: najważniejsze, żeby dziecko sikało. Jak przestaje sikać, wtedy jest alarm. Przy ciężkim odwodnieniu oczy są zapadnięte, śluzówki suche, plastyczna skóra, dziecko nie płacze, ma zmienione zachowanie. Ale to są już objawy ciężkiego odwodnienia, do którego nie powinno dochodzić.

Wśród mam krąży legenda o błogosławionym wpływie paluszków słonych i odgazowanej coli.

Nawet spotkałem się z tym, że rodzice gotowali colę, żeby nie podawać zimniej, bo żadna matka w Polsce nie poda choremu dziecku zimnego napoju. To bardzo niedobry mit, z którym trzeba walczyć. Jeśli dziecko jest odwodnione, znacznie chętniej przyjmie zimny napój. Kiedyś podawano też rozcieńczony kompot jabłkowy. A wracając do coli: jest zbyt słodka, zawiera sacharozę, nie glukozę, no chyba że słodzona byłaby syropem glukozowo-fruktozowym. Ma ponadto dużo kwasu fosforowego, nawet więc gotowana, nie spełnia warunków dobrego płynu nawadniającego.

Podsumowując, ważne jest podawanie dziecku zimnego płynu regularnie, w niewielkich porcjach. Nawet po pięć mililitrów podawane co kilka minut, w godzinę zrobi więcej dobrego niż szklanka na raz. Na koniec powiem ciekawostkę, dzieci najbardziej lubią smak soku winogronowego, nie wiadomo dlaczego. Tak więc rozcieńczony kilkukrotnie wodą spełni swoją rolę, bo tam jest glukoza. Może gdyby ten rozcieńczony sok winogronowy dziecko zagryzało słonymi paluszkami, spełniłoby to swoją rolę? Nie wiem, bo trzeba byłoby obliczyć ilość soli na tych paluszkach. Dlatego lepiej kupić gotowe doustne płyny nawadniające.

Rozmawiała Beata Igielska, zdrowie.pap.pl
 
Dr hab. Ernest Kuchar, pediatra,

Ukończył Akademię Medyczną im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jest specjalistą trzech dziedzin medycyny: pediatrii, chorób zakaźnych i medycyny sportowej, a jego rozprawa doktorska dotyczyła gastroenterologii. Obecnie kieruje Kliniką Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Od 2018 r. jest prezesem Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

 


Źródło informacji: pap-mediaroom.pl

Wykorzystujemy pliki cookies.
Polityka Prywatności
Więcej
ROZUMIEM