Polska ze względu na położenie geograficzne i wynikające z niego m.in.zmienne warunki hydrologiczne ma niewielkie zasoby wodne. Zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem zasobów wodnych i uznaje się, że należy do grupy państw zagrożonych deficytem wody. Często czytamy, że Polska ma ich tyle samo co Egipt, ale równie dobrze mogłaby zostać przyrównana do Szwajcarii. Pomimo, że zasoby wodne Polski, pustynnego Egiptu i alpejskiej Szwajcarii są podobne, to sposób kształtowania się tych zasobów jest zupełnie inny. Głównym czynnikiem warunkującym ilość zasobów wodnych naszego kraju jest wielkość opadów atmosferycznych.
„Przekształcenia rzek i dolin rzecznych mogą pogłębiać skutki suszy. Natomiast usunięcie tych przekształceń poprzez renaturyzację wód powierzchniowych może tę suszę złagodzić” – mówi serwisowi Nauka w Polsce Ilona Biedroń z Centrum Ochrony Mokradeł, której badania doktorskie dotyczą hierarchizacji obszarów zagrożonych suszą i propozycji działań łagodzących skutki suszy.
Biedroń podkreśla, że dla przeciwdziałania suszy i wysychania rzek ważna jest szeroka świadomość społeczna dotycząca np. obiegu wody w przyrodzie i roli rzek czy mokradeł.
„Trzeba też wiedzieć, co tracimy, kiedy je przekształcamy” – mówi ekspertka.
Zrozumienie roli mokradeł może ułatwić realizację różnych działań, służących zwiększeniu retencji krajobrazowej. Chodzi o to, żeby zatrzymać wodę w przyrodzie – w miejscu, gdzie spadła na ziemię w postaci opadu i spowolnić odpływ poprzez systemy rzeczne.
„Wszystko sprowadza się do tego, by woda jak najdłużej krążyła w przyrodzie i jak najpóźniej trafiła do morza” – podsumowała.
Można to osiągnąć dzięki działaniom renaturyzacyjnym: opartym na naturze. Na czym polega renaturyzacja rzek?
„Kiedy jakiś ekosystem został zdegradowany, uszkodzony lub zniszczony – renaturyzacja wspomaga odtworzenie jego wcześniejszego stanu lub procesów przyrodniczych, jakie w nim zachodziły” – wyjaśnia doktorantka z Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego – PIB.
Jak mówi, w Polsce największa potrzeba renaturyzacji dotyczy rzek i ich dolin – „takich działań wymaga aż 91 proc. jednolitych części wód powierzchniowych rzecznych, tj. rzek, które są podstawowymi jednostkami gospodarowania wodami, a także 85 proc. przesuszonych torfowisk czy 40 proc. zdegradowanych jezior”.
Rzeki i ich tereny zalewowe, torfowiska, jeziora – to główne śródlądowe obszary wodno-błotne, które ogólnie nazywamy mokradłami. W ramach renaturyzacji prowadzi się ponowne nawodnienia mokradeł czy „oddawanie” rzekom ich przestrzeni – tak, by rzeka mogła być rzeką swobodnie płynącą, pozbawianą zabudowy hydrotechnicznej, mającej kontakt z doliną zalewową, wodami podziemnymi i cechującą się naturalną zmiennością przepływu w czasie – opowiada.
Ilona Biedroń przypomina, że od dekad w całej Europie powszechnie prowadzono odwodnieniową gospodarkę rolną i leśną, która doprowadziła do osuszenia niezwykle cennych torfowisk. W Polsce osuszenie bagien doprowadziło m.in. do utraty ponad 5 mld m3 wody rocznie, czy zwiększenia corocznej emisji gazów cieplarnianych o ekwiwalent ponad 33 megaton CO2.
„Do tej pory powszechnie się uważa, że dla ułatwienia gospodarki i rozwoju miast, miasteczek, wsi (w tym dla ochrony przed powodzią), trzeba uregulować rzeki i sprawić, by szybko odprowadzały wodę w czasie powodzi, a ich wody nie występowały z koryt” – mówi.
I dodaje, że uproszczone koryta rzek skutecznie odprowadzają nadmiar wody z gruntów zarówno w przypadku intensywnych opadów i powodzi – ale i podczas suszy, przez co w rzekach szybko pojawiają się tzw. niżówki (bardzo niskie stany wód), a małe cieki wręcz wysychają.
„Prostując koryta rzeczne i je obwałowując ograniczyliśmy możliwości retencyjne cieków i ich dolin. Woda w rzece spływa szybciej, powodując obniżenie dna koryta, a tym samym – obniżenie przyrzecznych zwierciadeł wód podziemnych. W efekcie doliny rzeczne szybciej wysychają” – zaznaczyła.
Problemem jest też urbanizacja zlewni rzecznych – obszarów, z których woda zasila rzekę, co powoduje szybszy spływ wód po powierzchni i ograniczenie naturalnej retencji. To sprawia – mówi Ilona Biedroń – że zasoby wód podziemnych mogą stać się zasobami zczerpywanymi i trudno odnawialnymi. A przecież to wody podziemne zasilają w wodę rzeki w okresach bezopadowych.
Dodaje, że w przekształconych zlewniach i mocno zmienionych rzekach powodzie przebiegają gwałtowniej, a niżówki są coraz dotkliwsze.
„Dodatkowo rzeki o wyprostowanych korytach, bez sekwencyjnie występujących wypłyceń (bystrz) i głębi (plos), bez meandrów, osypisk, łach i wysp, przybrzeżnych skupisk drzew i zarośli, przyrzecznych stref buforowych, słabo radzą sobie z zanieczyszczeniami. A trafiają do nich zarówno ścieki, jak i rozproszone zanieczyszczenia rolnicze, spływające z pól. Rzeki w dobrym naturalnym stanie dobrze się same oczyszczają. Przyrodnicy i naukowcy udowadniali to w przypadku walorów naturalnie zachowanego odcinka Wisły Środkowej przy okazji awarii Czajki w Warszawie” – przypomniała.
Ilona Biedroń zauważa, że działania renaturyzacyjne nie są w Polsce powszechne i zwykle realizują je podmioty działające na rzecz ochrony przyrody, często w ramach prac związanych z realizacją konkretnego projektu, zazwyczaj – europejskiego programu LIFE. Jako wzorcowy przedstawicielka Centrum Ochrony Mokradeł wymieniła projekt LIFEDrawa2, zrealizowany przez RDOŚ w Szczecinie.
„Podjęto się w nim realizacji prac odtworzeniowych w skali zlewni, a nie tylko punktowo. Jednym z kluczowych działań w tym projekcie było podwyższenie dna koryt rzecznych przez usypanie pryzm żwirowych, pełniących m.in. rolę tarlisk dla ryb. Są to działania nieinwestycyjnie – a skuteczne, czego dowodzi monitoring wdrożonych działań” – przypomniała.
„Niestety, działania te nie mieszczą się w definicji utrzymania rzek, jakie ujęto w ustawie Prawo wodne, co sprawia, że działania te nie są częstą i powszechną praktyką administratorów wód. Takie działania ostatnio prowadzi WWF Polska (więcej – TU i TU) i PZW Lublin. To jedne z najprostszych i podstawowych działań renaturyzacyjnych. Fundacja WWF Polska była również inicjatorem i współrealizatorem pierwszego – i jak na razie jedynego przypadku – odsunięcia wałów powodziowych od rzeki Odry na odcinku Wojanów – Tarchalice” – mówi.
Jako inny przykład wymienia renaturyzację miejskiego odcinka rzeki Mlecznej w Radomiu czy działania w zakresie sukcesywnego odtworzenia mokradeł, jakie na swoim terenie podejmuje od lat Kampinoski Park Narodowy.
„Działania te są jednak incydentalne, a skala potrzeb – ogromna – podsumowuje Ilona Biedroń. – Zdarza się też, że po wykonaniu działań renaturyzacyjnych administratorzy wód wracają do standardowych praktyk utrzymaniowych – pogłębiania, odmulania rzek, usuwania martwego drewna. Wtedy efekty renaturyzacji mogą pójść na marne. Przykładem są działania utrzymaniowe na Drawie i jej dopływach”.
Jej zdaniem w Polsce istnieje potrzeba „zmiany podejścia w zarządzaniu rzekami na całej ich długości – w skali zlewni, tak aby ich stan mógł się poprawiać, a nie tylko pogarszać”.
Przypomniała, że w 2018 r. na zlecenie Ministerstwa Środowiska opracowano Katalog dobrych praktyk w zakresie robót hydrotechnicznych i prac utrzymaniowych.
„Wypracowana w nim idea dobrej praktyki zarządzania wodami powinna stać się obligiem, a nie tylko rekomendacją. To bowiem od dobrego planowania i właściwego zarządzania rzeką (i jej zlewnią) zależy jej stan i wrażliwość na zjawiska ekstremalne, w tym suszę” – mówi.
Szacuje się, że renaturyzacji można by poddać 91 proc. jednolitych części wód powierzchniowych rzecznych w Polsce – przypomniała Ilona Biedroń.
„Wartość ta wynika z analiz w ramach opracowania projektu Krajowego programu renaturyzacji wód powierzchniowych, którego wykonanie zleciło Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Niestety potrzeby tego programu nie zostały odzwierciedlone w projektowanych kolejnych aktualizacjach planów gospodarowania wodami. W projektach tych planów, które opracowywane są w skali obszarów dorzeczy, zaproponowano szereg działań renaturyzacyjnych, ale skupiają się one głównie na usunięciu barier dla migracji ryb. Działania te nie dużo nam pomogą w poprawie ilości wody w rzekach” – mówi.
(Linki do aktualnych wersjach projektów dostępnych na stronie RCB: Odra, Wisła, Dniestr, Łaba, Niemen, Pregoła, Banówka, Dunaj, Świeża).
Ilona Biedroń mówi też, że zasadniczym problemem związanym z renaturyzacją jest społeczne niezrozumienie, wręcz „niechęć do podejmowania działań odtworzeniowych”.
„Wymagają one bowiem oddania mokradłom ich przestrzeni, która często jest już zagospodarowana. Nie ma też w Polsce narzędzi do wspierania takich działań, np. stałych dotacji dla właścicieli gruntów, pozwalających, aby ich łąki mogły być cyklicznie zalewane przez rzeki” – zauważyła.
Dodała, że w opracowywanych planach ograniczających ryzyko powodziowe czy skutki suszy „znajdujemy szereg nowych inwestycji, jak choćby zbiorniki i wały przeciwpowodziowe, które z punktu widzenia ochrony wód stanowić będą kolejne przekształcenia. Wysoko kosztowne inwestycje mogą przesunąć problem w inne miejsce zlewni lub wywołać całkiem nowy problem, wywołany zmianą istniejących warunków hydrologicznych”.
„Brakuje u nas całościowego, spójnego podejścia do zarządzania wodą na poziomie zlewni. Warto by było planować w oparciu o dogłębne zbadanie przyczyn problemów – i potrzeb wszystkich użytkowników wód, w tym – przyrody. My jednak często skupiamy się na jednym aspekcie, proponując szybkie rozwiązania, najczęściej inwestycyjne. A działania renaturyzacyjne nie polegają często na odbudowie 'naturalnego’ stanu – ale na czynnościach, które sprzyjają tej odbudowie. Dlatego na efekty renaturyzacji będziemy musieli często czekać wiele lat. Przyroda, podobnie jak człowiek, potrzebuje bowiem czasu, by się zregenerować. Im bardziej przekształcona rzeka, tym czas jej 'odbudowy’ może być dłuższy” – podsumowuje przedstawicielka Centrum Ochrony Mokradeł.
I mówi, ze renaturyzację rzek w skali zlewni prowadzono już w wielu miejscach, np. na rzece Skerne w Północnej Anglii. Usunięto tam m.in. nasyp brzegowy (skutek odkładania osadu rzecznego z odmulania), wykonano deflektory (obiekty kierujące przepływ wody w korycie) i pozostawiono lokalne zawężenia koryta.
„Dzięki temu mniej było podtopień i spowolnił się odpływ wód niskich. Znacząco wzbogaciła się też bioróżnorodność i walory krajobrazowe dla tego obszaru” – podkreśliła.
Dodaje, że „działania renaturyzacyjne to również usuwanie niepotrzebnych przegród, jak np. na dolnym odcinku rzeki Pärnu w Estonii. Wyburzenie zapory w Sindi to świetny przykład usunięcia bariery, która straciła pierwotną funkcję i stanowiła niepotrzebne przekształcenie rzeki. Jeśli chodzi o rzekę miejską, to przykładem są działania na rzece Izara w Monachium, dzięki którym przybrzeżne tereny są obecnie osią produktu turystycznego i miejscem ochłody dla mieszkańców”. (Więcej przykładów)
Ilona Biedroń apeluje, aby szanować wodę.
„Nie używajmy jej do podlewania ogródków – ani tej z wodociągów, ani z przydomowych studni. Wykorzystujmy do tego deszczówkę. Zrezygnujmy z części trawnika na rzecz odpornej na suszę łąki kwietnej. Dbajmy o zieleń wokół nas, a zwłaszcza chrońmy zadrzewienia w miastach i na polach. Ograniczmy wycinkę lasów! Kluczową bowiem rolę w małym obiegu wody w przyrodzie odgrywa proces ewapotranspiracji – proces parowania z gruntu i roślin. Im więcej wody wparuje w ten sposób, tym więcej jej wróci z atmosfery w późniejszym okresie. Zadrzewienia ograniczają prędkość wiatru (co ogranicza przesuszanie) i utrzymują wodę w gruncie. To działania, na które możemy mieć bezpośredni wpływ” – mówi.
Jednocześnie zaznacza, że zasadniczym celem powinna być działalność na rzecz ochrony i odtwarzania mokradeł w jak najszerszej skali.
„To one są naturalnymi magazynami wody w przyrodzie” – mówi.
Cele i działania na najbliższe 10 lat w tym zakresie zostały zdefiniowane w opracowanym przez Centrum Ochrony Mokradeł na zlecenie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Projekcie Strategii ochrony mokradeł w Polsce na lata 2022-2032. Celowi temu sprzyja również realizacja projektu WaterLANDS, który ma wspierać restytucję mokradeł na szeroką skalę w całej Europie.
„Dopiero jeśli skuteczność działań renaturyzacyjnych nie wystarcza – warto je uzupełniać działaniami inwestycyjnymi, np. tworzeniem zbiorników retencyjnych. Ale to powinna być ostateczność. Zbiornik retencyjny, który powstanie na rzece, nie złagodzi przecież problemu braku wody na pobliskich polach, a ze zgromadzonych zasobów skorzysta ograniczona liczba użytkowników” – mówi Ilona Biedroń.
Zaznacza też, że dotychczasowa praktyka „radzenia” sobie z suszą w Polsce skupia się głównie właśnie na działaniach inwestycyjnych w korytach rzek. Ale „działania te są bardzo kosztowne, nie wspominając o wysokich >>kosztach<<, jakie ponosi środowisko. Są to inwestycje zazwyczaj negatywnie oddziaływające na środowisko”.
Ilona Biedroń jest m.in. współautorką ekspertyz, prac studialnych i planistycznych z zakresu gospodarki wodnej. Koordynowała i kierowała projektami realizowanymi na rzecz administracji wodnej w Polsce (m.in. „Opracowanie Krajowego Programu renaturyzacji wód powierzchniowych”). Jest też współautorką publikacji dot. zagadnień wodnych, w tym ostatnich poświęconych dobrym praktykom w zarządzaniu wodami i renaturyzacji wód powierzchniowych. W Centrum Ochrony Mokradeł pełni rolę koordynatora projektu WaterLANDS.
Źródło informacji: Nauka w Polsce
Pochodzenie informacji: pap-mediaroom.pl