Jeśli w pracy twoi koledzy i koleżanki są chorzy, są spore szanse, że sam poczujesz się gorzej. Jak bowiem donieśli właśnie naukowcy z Chapman University, towarzystwo chorych osób sprawia, że organizm się przygotowuje do walki z chorobą.
Nasza fizjologia, szczególnie układ immunologiczny – system, który chroni ciało przed różnymi najeźdźcami – jest ściśle regulowana. Kiedy chorujemy, nasza drastycznie się ona zmienia, aby wspierać proces zdrowienia – podkreśla prof. Patricia C. Lopes, autorka odkrycia. – Nasze mózgi mogą odbierać informacje pochodzące od chorych osób i wywoływać zmiany w naszej fizjologii. Na przykład, już obserwowanie zdjęć chorych osób może aktywować układ odpornościowy – twierdzi badaczka.
Jej zdaniem ten fenomen to prawdopodobnie ewolucyjne przystosowanie, które przez wieki ograniczało rozprzestrzenianie się różnych infekcji.
Gruby jak przyjaciel
Jak pokazały liczne badania, co do zasady społeczna izolacja szkodzi, a zdrowe, budujące relacje z innymi to jeden z filarów zdrowia psychicznego oraz fizycznego. Warto przy tym wiedzieć, że inne osoby mogą wpływać na stan człowieka na różne, czasami zaskakujące sposoby. Badacze z Harvard Medical School pokazali, że można „zarazić się” otyłością.
Naukowcy przeanalizowali obejmujące wiele lat dane na temat zdrowia sieci społecznych relacji ponad 12 tys. uczestników znanego Framingham Heart Study. Wyraźnie zauważyli powstawanie pewnego rodzaju „klastrów otyłości” – jeśli ktoś miał bliskie osoby z tym zaburzeniem, sam bardziej ryzykował niezdrowym przybraniem na wadze. Ba, wystarczył jeden cierpiący na otyłość przyjaciel, aby w określonym czasie ryzyko rozwoju tej przypadłości wzrosło u danej osoby aż o 57 proc. Co ciekawe, ryzyko rosło o 37 proc. w przypadku otyłości romantycznego partnera.
Psyche lubi naśladować
Tym bardziej nie powinno dziwić „zarażanie” problemami psychologicznymi. Eksperci Harvard Medical School sprawdzili również, czy tego rodzaju zależności działają także w przypadku depresji, czyli jakie znaczenie ma depresja przyjaciela, współpracownika, rodzeństwa, męża lub żony czy sąsiada.
Analiza pokazała wyraźne korelacje ryzyka pojawienia się objawów depresji z jej obecnością u przyjaciół oraz sąsiadów. Szczególnie silnie działała depresja kobiet-przyjaciółek. Naukowcy podkreślają, że rezultaty te są wyraźne i utrzymują się przy różnych modelach analitycznych.
„Postrzegamy te wyniki jako ważny krok w kierunku lepszego zrozumienia wpływu interpersonalnych relacji oraz społecznych sieci w pojawianiu się symptomów depresji” – podsumowują autorzy pracy opublikowanej w piśmie „Molecular Psychiatry”.
Gniew zaraża
Mechanizmy przejmowania złego samopoczucia mogą być zapewne różne. Jeden może polegać na tym, że ludzie nieustannie oddziałują na siebie nawzajem emocjonalnie. Nie zawsze niesie to, niestety pozytywne skutki. Dobrze pokazali to badacze z Cornell University. Po przeanalizowaniu wpisów w przypominającym Twittera chińskim serwisie Weibo stwierdzili po pierwsze, że gniew rozprzestrzeniał się dużo szybciej, niż radość. Jak można się spodziewać, im więcej było interakcji między użytkownikami, tym większy był ich wzajemny na siebie wpływ. Na przykład osoby o największej liczbie internetowych przyjaciół najsilniej oddziałały na sieciową społeczność.
Jaka grupa, takie nawyki
Człowiek lubi też przejmować od innych ich zachowania i przyzwyczajenia – zarówno korzystne, jak i te szkodliwe. Wysportowany kolega może kogoś zachęcić do wizyty na siłowni czy na basenie, a przyjaciel „od piwa” namówi raczej na wieczór z procentami.
Dzieje się tak m.in. dlatego, że ludzie mają tendencję do przejmowania się opinią innych członków grupy, z którą się identyfikują. Na taki wpływ, jak twierdzą specjaliści, szczególnie podatne są nastolatki. W tym wieku mózg stara się jak najlepiej dopasować do społecznych zasad panujących w otoczeniu i m.in. tzw. układ nagrody staję się szczególnie wrażliwy na pobudzenie. Młodym ludziom relatywnie łatwo jest uzależnić się od alkoholu, tytoniu, innych substancji, a także wytworzyć w sobie nawyki na przyszłość.
Badania wskazują, że już jeden rówieśnik może zmienić reakcję układu nagrody w mózgu i wpłynąć na tendencje do podejmowania ryzyka przez nastolatki – twierdzi np. dr Emily Falk z University of Pennsylvania, która w swojej pracy zajmuje się wpływem społecznych relacji na podejmowanie decyzji.
Naturalnie, takie mechanizmy działają u różnych ludzi z różną siłą, ale co do zasady, trudno je pominąć. Można je jednak wykorzystać w korzystnych celach i otaczać się ludźmi z pozytywnymi wartościami i zachowaniami, którzy pomogą rozwinąć nawyki oraz sposoby myślenia, które będą pomagały rozwoju, współpracy z innymi, czy osiąganiu celów.
Radość też się rozprzestrzenia
Inni ludzie mogą też zainspirować dobrym nastrojem. Bo pozytywne uczucia również się rozprzestrzeniają. Badacze z University of California, San Diego, którzy przeanalizowali obejmujące 20 lat dane ze wspomnianego już Framingham Heart Study, zauważyli tworzące się grupy szczęśliwych oraz nieszczęśliwych ludzi. Zależność ta ulokowana była na trzech poziomach – np. aż do przyjaciół przyjaciół przyjaciół danej osoby.
Jednocześnie okazało się, że ludzie otoczeni wieloma szczęśliwymi osobami z większym prawdopodobieństwem będą tacy w przyszłości. Co kluczowe. dokładna statystyczna analiza pokazała, że nie tylko osoby o danym przeważającym nastroju gromadzą się razem, ale że poczucie szczęścia także jest „zaraźliwe”.
Badacze podają nawet konkretne liczby. Według nich. jeśli ktoś ma szczęśliwego przyjaciela, który mieszka w odległości do 1,5 km, ma średnio o 25 proc. więcej szans na własne szczęście. Co może zaskakiwać, szczęście partnera czy partnerki działa słabiej, bo prawdopodobieństwo uzyskania własnego szczęścia podnosi zaledwie o średnio 8 proc. Szczęśliwy sąsiad z naprzeciwka to natomiast, przeciętnie 34 proc. więcej szans na własne zadowolenie z życia. Wygląda więc na to, że stare porzekadło – z kim przestajesz, takim się stajesz – ma jeszcze jeden, wyjątkowo ważny, zdrowotny wymiar.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Informacja dystrybuowana przez: pap-mediaroom.pl