Wydarzenie odbyło się 9 lutego 2023 roku w Świetlicy Wolności w Warszawie. W dwóch dyskusjach, zorganizowanych przez Warsaw Enterprise Institute, Fundację Kulskich na rzecz relacji polsko-amerykańskich i Korporację Akademicką Arkonia udział wzięli przedstawiciele polskiej i łotewskiej dyplomacji, eksperci ds. bezpieczeństwa, reprezentanci organizacji pozarządowych, socjologowie oraz zaangażowani społecznie sportowcy i aktywiści.
Eksperci byli zgodni co do tego, że agresję Rosji na Ukrainę należy odczytywać również jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Polski i krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
„Lech Kaczyński w 2008 roku wygłosił pewne zdanie, które okazało się być proroctwem: >>Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę<<. Myślę, że jest to zagrożenie, które odczuwają obywatele Łotwy i krajów bałtyckich. Po raz pierwszy to uczucie pojawiło się po aneksji Krymu przez Rosję, a następnie eskalowało w momencie wybuchu wojny w Ukrainie w lutym ubiegłego roku” – powiedział ambasador Łotwy w Polsce Juris Poikans.
Jak zaznaczył Juris Poikans, kryzys wywołany wojną w Ukrainie zjednoczył kraje bałtyckie. Przykładem tego jest podpisana 31 stycznia br. w Rydze wspólna deklaracja szefów dyplomacji Polski, Łotwy, Litwy i Estonii, dotycząca zacieśnienia współpracy pomiędzy tymi państwami. Juris Poikans odniósł się także do wizyty prezydenta Andrzeja Dudy oraz prezydenta Litwy Gitanasa Nausėda we Lwowie, podczas której doszło do spotkania przywódców obydwu krajów z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i podpisania Wspólnej Deklaracji Prezydentów Trójkąta Lubelskiego.
„Popieramy działania polskiego rządu dotyczące zakupu wyposażenia wojskowego dla Ukrainy i podzielamy pogląd Polski w sprawie wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Polska już zwiększyła wydatki na obronność do 3 proc. PKB, Łotwa też dąży do tej wartości. Zależy nam na bezpieczeństwie Ukrainy, ale musimy też dbać o nasze własne bezpieczeństwo” – dodał ambasador Łotwy w Polsce.
Tomasz Orłowski, zastępca dyrektora Departamentu Wschodniego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przedstawił kierunki działań podjętych przez polską dyplomację po wybuchu wojny w Ukrainie.
„Od momentu agresji Rosji na Ukrainę byliśmy przekonani, że należy jak najintensywniej działać na wszystkich możliwych forach międzynarodowych, na których dyskutowane są sprawy bezpieczeństwa, aby doprowadzić do maksymalnego umocnienia możliwości obronnych Ukrainy, wykorzystać ten moment do jak najmocniejszego związania Ukrainy ze wspólnotą euroatlantycką i Unią Europejską oraz by zapewnić jak najlepsze warunki przybywającym do Polski uchodźcom z Ukrainy” – powiedział Tomasz Orłowski.
Przedstawiciele polskiej i łotewskiej dyplomacji byli zgodni co do tego, że należy wspierać Ukrainę w jej europejskich aspiracjach oraz w kwestii członkostwa w NATO.
„To oczywiste, że postrzegamy przyszłość Ukrainy zarówno w Unii Europejskiej, jak i w NATO. Twardo opowiadamy się za polityką otwartych drzwi Sojuszu Północnoatlantyckiego i wraz z Łotwą, Litwą oraz Estonią intensywnie pracujemy w Waszyngtonie i Brukseli, aby wzmacniać proces akcesji Ukrainy. W przypadku Unii Europejskiej ten proces jest bardziej zaawansowany za sprawą przełomowego posiedzenia Rady Europejskiej w czerwcu zeszłego roku, podczas którego podjęta została decyzja o nadaniu statusu kandydackiego Ukrainie i Mołdawii” – podkreślił Tomasz Orłowski.
Przedstawiciel polskiego MSZ pytany o wzmocnienie głosu Polski na arenie międzynarodowej w ciągu minionego roku, podkreślił, że w sprawach europejskiej polityki wschodniej Polska zawsze była słuchana, natomiast cieszy fakt, że Niemcy zaczęły postrzegać Rosję nie jako potencjalnego partnera, ale zagrożenie dla Europy i wspólnoty euroatlantyckiej. Ponadto, dialog Polski ze Stanami Zjednoczonymi uległ znacznemu zintensyfikowaniu – zdaniem Tomasza Orłowskiego jest to nie tylko zasługa położenia geograficznego naszego kraju, ale także aktywności polskiego rządu.
Płk rez. Sławomir Łazarek, szef Wydziału Współpracy Międzynarodowej w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa podkreślił, że wywołana przez Rosję wojna nie jest wymierzona wyłącznie w Ukrainę, ale także w Unię Europejską, NATO i Polskę, przez którą przechodzą drogi komunikacyjne łączące wschodnią i zachodnią Europę.
„Oprócz wojny w Ukrainie trwa obecnie co najmniej jeszcze jedna wojna – tzw. wojna hybrydowa, prowadzona przeciwko nam przez Federację Rosyjską i Białoruś, przy pomocy przymusowej migracji. Do tego dochodzi totalna kampania dezinformacyjna. Aparat Kremla usiłuje wmówić polskiemu społeczeństwu, że wsparcie Polaków dla uchodźców z Ukrainy się zmniejszyło, że ta wola przeciwstawienia się Rosji jest już słabsza – my w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa śledzimy te wszystkie narracje. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy zmęczeni tą wojną. Nie możemy dopuścić do tego, żeby ktoś nam wmawiał, że nie pomagamy, że nie jesteśmy zdeterminowani, żeby tę wojnę zakończyć” – apelował płk rez. Sławomir Łazarek.
Małgorzata Bogusz, prezes Fundacji Kulskich na rzecz relacji polsko-amerykańskich i członek Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego podkreśliła, że z tego samego powodu 9 lutego br. podczas szczytu Unia Europejska-Ukraina w Brukseli, prezydent Zełeński przekonywał do wprowadzenia sankcji na Rosję zarówno w obszarze zbrojeniowym, jak i technologii informacyjnej. Uniemożliwiłoby to działanie propagandy rosyjskiej, która dociera obecnie do społeczeństw zachodnich, a także do Polski.
Paweł Mateńczuk ps. Naval, były żołnierz Jednostki Wojskowej GROM i ekspert ds. bezpieczeństwa krytycznie odniósł się do przygotowania polskiego państwa na wypadek wojny.
„Jako państwo, w naszym położeniu geopolitycznym, statystycznie co ok. 30 lat mamy do czynienia z regularną, dużą wojną. Pokój nie jest nam dany raz na zawsze, dlatego nie powinniśmy być zaskoczeni toczącą się wojną w Ukrainie. Niestety, nie jesteśmy przygotowani na potencjalne zagrożenie. Chciałbym mieć na tyle silne państwo polskie i żołnierzy, żeby spokojnie spać i wiedzieć, że przetrwamy to, co przetrwali Ukraińcy. Oni odrobili pracę domową po 2014 roku i byli w stanie w 72 godziny postawić się Rosji. Jeśli za coś możemy Ukraińcom podziękować, to właśnie za tę walkę, którą toczą teraz u siebie – oni wywalczają nam kolejnych 25-30 lat pokoju w Europie. To od nas zależy, czy w tym czasie przygotujemy się na kolejny konflikt zbrojny. Musimy odrobić tę lekcję i spojrzeć krytycznie na przygotowanie Polski do obrony zarówno pod względem militarnym, infrastrukturalnym, jak i edukacyjnym” – zaznaczył Paweł Mateńczuk.
Jak podkreślił płk rez. Sławomir Łazarek, z analiz przeprowadzonych przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wynika, że samoorganizacja społeczeństwa jest kluczem do radzenia sobie z sytuacją kryzysową.
„Oczywiście, żeby to osiągnąć, trzeba zbudować świadomość, bo człowiek nieświadomy zagrożenia nie będzie w stanie sobie z nim radzić. Ale świadomość to za mało – trzeba człowieka nauczyć, jak sobie radzić w takich sytuacjach, dlatego niezbędna jest edukacja i wsparcie systemowe. W toczącej się wojnie w Ukrainie to właśnie społeczeństwo ukraińskie jest źródłem sukcesu. To ludzie, ich patriotyzm i wola walki prowadzą do tego, że Ukraina cały czas się broni” – powiedział płk. rez. Sławomir Łazarek.
Skala zaangażowania polskiego społeczeństwa w pomoc uchodźcom z Ukrainy postrzegana jest jako fenomen. Motywacje Polaków stały się przedmiotem analiz Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. W publikacji pt. „Masowa pomoc w masowej ucieczce. Społeczeństwo polskie wobec migracji wojennej z Ukrainy”, pod redakcją naukową prof. Małgorzaty Fuszary, autorzy starają się odpowiedzieć m.in. na pytanie „dlaczego pomagamy?”. Wypowiedzi respondentek i respondentów uczestniczących w projekcie badawczym wskazują, że najważniejszym powodem były silne emocje, które określić można jako „odruch (imperatyw) pomagania”. Innymi kluczowymi motywami wskazanymi w raporcie są: łatwość porównania siebie i uchodźców, bliskie sąsiedztwo Polski i Ukrainy, które z jednej strony zwiększa obawy przed bezpośrednim zagrożeniem ze strony Rosji, a z drugiej zobowiązuje do pomocy, a także potrzeba sprawczości w sytuacji zagrożenia.
Jak podkreślił współautor publikacji prof. Jacek Kurczewski z Katedry Socjologii i Antropologii Obyczajów i Prawa UW, „mamy do czynienia z tzw. masowym odruchem, można by rzec, bezwarunkowym, na widok ludzi w potrzebie. Dodatkowo, wszystkie dostępne dane wskazują, że ogromna większość uciekających z Ukrainy to kobiety, dzieci i osoby starsze”. Prof. Kurczewski dodał, że od wybuchu wojny w lutym 2022 roku do stycznia br. poparcie dla Ukrainy i uchodźców praktycznie nie uległo zmianie.
„Osobiście, byłem bardzo pozytywnie zaszokowany reakcją Polaków. Przez wiele lat prowadziłem badania socjologiczne nad postawami wobec Ukraińców i pojednania polsko-ukraińskiego. Z sympatią obserwowałem powolny wzrost pozytywnych postaw Polaków wobec Ukraińców, ale w momencie, kiedy w ostatnich 5-6 latach rozpoczęła się otwarta debata nad Wołyniem, to zaniepokoiłem się. Nie dlatego, że uważam, że należy przemilczać historię, ale dlatego, że wiem, że należy walczyć o przyszłość” – podkreślił prof. Kurczewski.
Robert Zalikhov, założyciel Klubu Możliwości i koordynator akcji pomocy dla Ukraińców Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej opowiedział o praktycznym wymiarze pomocy uchodźcom w ramach wolontariatu.
„Klub Możliwości działa od 2019 roku dla osób, które przybywają zza wschodniej granicy. Przez ten czas nauczyliśmy się pomagać osobom, które przyjeżdżając do Polski nie wiedzą nic. Od wybuchu wojny w Ukrainie odruchowo wysyłaliśmy autobusy na granicę, działaliśmy w ramach sztabu kryzysowego, zapewnialiśmy pomoc humanitarną. Zauważyliśmy, że osoby uciekające z Ukrainy mają bardzo podobne problemy i dylematy, jak osoby przyjeżdżające z innych krajów. Po zaspokojeniu podstawowych potrzeb zawsze pojawiają się pytania >>co dalej?<<, >>na jak długo tu zostaniemy?<<, >>czy cały czas będziemy otrzymywać pomoc?<< – wskazywał Robert Zalikhov.
Jak podkreśliła Małgorzata Bogusz, zaangażowanie Polaków w pomaganie Ukrainie nie słabnie: „Polacy przyjęli Ukraińców do swoich domów, w Polsce nie było obozów dla uchodźców. Jest to ewenement na skalę międzynarodową”. Dodała także, że coraz większe wsparcie dla Ukrainy okazują Unia Europejska i Stany Zjednoczone.
„Tematy związane z zaangażowaniem społeczeństwa obywatelskiego w pomoc w Ukrainie są obecnie jednym z najważniejszych punktów na agendzie Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego. Jednak muszę przyznać, że jeszcze w marcu ubiegłego roku, krótko po wybuchu wojny, tak nie było. Dlatego tym bardziej cieszę się, że teraz w Brukseli pojawiło się tak wiele symbolicznych gestów i wytyczamy drogę wejścia Ukrainy do struktur unijnych. Musimy pamiętać, że Rosja w swojej historii przegrała bardzo wiele wojen – dokładnie 23 konflikty zbrojne, ale ani jednej wojny dyplomatycznej” – zaznaczyła Małgorzata Bogusz.
Temat wojny w Ukrainie i Rosji jako agresora jest również od wielu miesięcy obecny w dyskusjach międzynarodowych gremiów związanych ze sportem. Uczestnicząca w debacie Luiza Złotkowska, dwukrotna medalistka olimpijska w łyżwiarstwie szybkim i sekretarz generalna Stowarzyszenia OlimpijczycyPL podkreśliła, że świat sportu wykluczył w większości federacji sportowych udział sportowców z Rosji i Białorusi – wyjątkami są federacje kolarska i tenisowa. W ubiegłym tygodniu Międzynarodowy Komitet Olimpijski opublikował swoje stanowisko na temat udziału sportowców z Rosji i Białorusi na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku oraz na zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Cortina d’Ampezzo w 2026 roku. Prawdopodobnie będą oni mogli wziąć udział w kwalifikacjach na kontynencie azjatyckim, a nie – jak do tej pory – europejskim i wystartować w Igrzyskach pod neutralną flagą. W odpowiedzi na to stanowisko, część państw rozważa bojkot przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich.
„Podczas głosowania w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim, w którym udział wzięli wszyscy jego członkowie – przedstawiciele narodowych komitetów olimpijskich z 205 państw, jedynie 12 krajów opowiedziało się za tym, żeby nie dopuścić sportowców z Rosji i Białorusi do udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Zgoda na start w rywalizacji sportowców z kraju agresora i sportowców z kraju, który jest ofiarą, w moim odczuciu jest po prostu niedopuszczalna” – oceniła Luiza Złotkowska.
Salon debat został zorganizowany w ramach akcji charytatywnej „4WINTER”, mającej na celu zebranie środków na zakup niezbędnego sprzętu zimowego dla ukraińskich żołnierzy. W akcję zaangażowali się polscy i ukraińscy sportowcy: Luiza Złotkowska, Anita Włodarczyk, Maja Włoszczowska, Katarzyna Niedźwiedzka (Woźniak), Grzegorz Krychowiak, Wołodymyr i Witalij Kliczko, Wasyl Łomaczenko, Konrad Niedźwiedzki, Dariusz Goździak, Marian Sypniewski, Oleksandr Khyzniak oraz Alina Shaternikova, którzy przekazali na aukcje charytatywne sportowe pamiątki wraz z autografami.
Warsaw Enterprise Institute to czołowy think-tank ekonomiczny, założony przez Związek Przedsiębiorców Pracodawców, prowadzący badania, analizy i projekty ekonomiczne.
Fundacja Kulskich na rzecz relacji polsko-amerykańskich prowadzi działania edukacyjno-informacyjne, zajmuje się budowaniem pamięci historycznej, aktywnie działa na rzecz rozwoju kultury obywatelskiej i systematycznego rozwoju potencjału polskiego społeczeństwa obywatelskiego, a także wzmacniania pozytywnego wizerunku Polski na arenie międzynarodowej poprzez działania z obszaru dyplomacji publicznej.
Korporacja Akademicka Arkonia to stowarzyszenie studenckie o charakterze ideowo-wychowawczym, założone w 1879 roku w Rydze.
Źródło informacji: Warsaw Enterprise Institute
Pochodzenie informacji: pap-mediaroom.pl