Wiadomości Polska Zdrowie i styl życia Cisza jako droga do wewnętrznej harmonii
Zdrowie i styl życia

Cisza jako droga do wewnętrznej harmonii

Dla osób z utratą słuchu, wszczepienie implantu w ucho okazało się być prawdziwą rewolucją. Umożliwiło ono odkrycie dźwięków, których wcześniej nie mogli słyszeć, a także ułatwiło opanowanie mowy i świata dźwięków. Niektóre z nich, jak brzdęk sztućca o metalowy zlew, były nieprzyjemne, ale w końcu mogli cieszyć się kompletnym dźwiękiem, np. muzyką bez przerw na ciszę. Przyczyny utraty słuchu pozostają nadal niejasne, ale wszczepienie implantu pomaga im odzyskać dźwięki, o których mogli tylko pomarzyć.

Pasja do medycyny połączyła Weronikę, Michała i Olafa. Każde z nich dzięki wsparciu terapii słuchowej, otworzyło się na nowe możliwości. Dzięki temu wszyscy oni mają szansę realizować swoje marzenia i pracować w zawodzie, który kochają.

Dzięki terapii słuchowej, Weronika, Michał i Olaf mogą realizować swoje marzenia i przekuwać je w rzeczywistość. Każdy z nich pracuje w zawodzie, który go pasjonuje. Dla Weroniki jest to stomatologia, a dla Michała i Olafa są to odpowiednio neurochirurgia i ratownictwo medyczne. Dzięki wsparciu terapii, wszyscy oni są w stanie czerpać radość z tego, co robią.

Prawdopodobnie choroby, jakie przebyli w dzieciństwie, oraz warunki, jakie panowały podczas ciąży mamy Weroniki, mogły mieć wpływ na jej uszkodzenie słuchu. Jednakże, brak przypadków uszkodzenia słuchu w rodzinie obojga rodziców sugeruje, że przyczyną uszkodzenia słuchu nie był czynnik genetyczny.

„Takie karty się w życiu dostało. Ma się niedosłuch i trzeba sobie z nim radzić” – podsumowuje lek. Michał Osiński.

„Czasami jestem na bardziej przegranej pozycji niż osoby normalnie słyszące, bo trudniej mi rozumieć innych, szczególnie, gdy wokół jest nadmiernie głośno” – przyznaje Olaf.

Olaf i Weronika byli poddani operacjom zaopatrzenia słuchu. Zabiegi wprowadzenia elektronicznego aparatu słuchowego mogły ją nauczyć rozpoznawać dźwięki. Jednakże, Olaf zauważył, że słuch elektryczny nie jest do końca taki sam jak słuch biologiczny. To zależy w dużej mierze od rehabilitacji i treningu mózgu.

Współczesne badania przesiewowe słuchu u noworodków pozwalają wykryć wady słuchu we wczesnym stadium. Rodzice mogą wtedy podjąć szybkie decyzje, aby wdrożyć odpowiednie leczenie i rehabilitację. Pomimo to, Olaf i Weronika udało się przezwyciężyć trudności i rozwijać swoją mowę.

Bez słuchu, nie można się nauczyć mówić. Dlatego, ważne jest, aby rodzice przeprowadzali regularne badania słuchu u swoich dzieci, szczególnie w pierwszych latach życia. To pozwoli im uniknąć trudnych sytuacji, którym musieli stawić czoła Olaf i Weronika.

„Moja choroba na pewno nie jest związana z genetyką, bo w rodzinie nie ma żadnej osoby niesłyszącej. Po drugie, wykonywałam w tym kierunku badania. Niczego nie wykazały. Są jednak przypuszczenia, że mogło to być związane z chorobą, którą moja mama przechodziła w czasie ciąży ze mną. Miała grypę. Nie brała żadnych antybiotyków, ale grypa mogła mi uszkodzić słuch. Nie jest to oczywiście potwierdzone” – wyjaśnia lekarka.

Weronika miała cztery lata, gdy jej rodzice podjęli decyzję o założeniu jej implantu słuchowego w jednym uchu. Wcześniej próbowali wszystkiego, aby jej pomóc, ale aparaty słuchowe okazały się mało skuteczne. Leczenie dwoma implantami było wtedy ryzykowne, dlatego postawili na jedno ucho.

„To od tego momentu tak naprawdę słyszę” – stwierdza Weronika i dodaje, że dopiero w wieku czterech lat zaczęła cokolwiek mówić. Uczęszczała na zajęcia oratorskie. Do tej pory pozostał jej delikatny miękki akcent. Niektórzy biorą ją za cudzoziemkę.

U Olafa od urodzenia wystąpiły problemy ze słuchem. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że w jego rodzinie nie było żadnych przypadków wad słuchu u jego rodziców czy dziadków. Mimo że u niektórych starszych osób pojawiał się niedosłuch, był to zazwyczaj związany z wiekiem. Olaf urodził się jako wcześniak w 36. tygodniu ciąży, jednak jego stan zdrowia był całkowicie normalny.

„Szpital, w którym przyszedłem na świat, nie we wszystkim spełniał wysokie standardy. Po urodzeniu spędziłem dwa tygodnie w inkubatorze. Byłem wcześniakiem. Podano mi biodacynę po urodzeniu, czyli antybiotyk, który ma działanie m.in. ototoksyczne (uszkadzające słuch – przyp. red.). Może powodować uszkodzenie komórek nerwowych słuchu. Najprawdopodobniej tak było w moim przypadku. Gdy jako małe dziecko nie reagowałem na dźwięki, rodzice poszli ze mną na badania przesiewowe słuchu. Okazało się, że nie słyszę” – opowiada Olaf.

Gdy po raz pierwszy dostał aparat słuchowy, nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Jednakże, po przejściu operacji wszczepienia implantu ślimakowego do prawego ucha, stał się w stanie normalnie porozumiewać się i słyszeć. Jest zadowolony z jakości słyszenia, które oferuje mu jeden implant, choć wie, że drugi implant poprawiłby jeszcze jakość jego słyszenia. Czy wciąż ma okazję doświadczyć pełnej ciszy?

„Codziennie stykam się z nią, gdy ściągam procesor i idę spać „– przyznaje Olaf.

„Lubię wyłączyć sobie procesor, gdy jestem zmęczona, jadę pociągiem, chcę poczytać lub pracuję w skupieniu przy komputerze” – wylicza.

Weronika jest zupełnie inna. Lubi zanurzać się w ciszy, która ją otacza, gdy tylko chce oderwać się od świata. Jednak nie jest łatwo dostrzec, że cierpi na uszkodzenie słuchu. Nie słyszy ona wyższych tonów, ale wielu ludzi może to przeoczyć. Zupełnie inaczej było w przypadku Michała Osińskiego. Jego uszkodzenie słuchu postępowało powoli, tak że nie zauważył on tego od razu. Dlatego teraz, jako doświadczony lekarz, może pomóc pacjentom z niedosłuchem i dać im odpowiednią pomoc.

Dzieci, które mają problemy ze słuchem, mogą nie wiedzieć, jak poradzić sobie z tym. Ważne jest, by rodzice i nauczyciele wiedzieli, jak szukać symptomów uszkodzenia słuchu, aby rozpoznać problem w porę. W takich sytuacjach odpowiednia diagnostyka i wybór odpowiednich urządzeń słuchowych są kluczowe, aby ułatwić dzieciom i młodzieży radzenie sobie z otaczającym światem.

Dostępne są również specjalne programy edukacyjne, które pomagają dzieciom i młodzieży w nauce przy użyciu technologii słuchowej. Te programy pozwalają dzieciom szybko i łatwo uczyć się, jak maksymalnie wykorzystać ich urządzenia słuchowe, aby w pełni wykorzystać ich moc. Zajęcia te są również dostępne dla rodziców, aby pomóc im w zrozumieniu, jak wspierać swoje dzieci w trakcie ich edukacji.

Uszkodzenie słuchu może być trudne do zdiagnozowania. Przyczyna tego może być różna – od wrodzonych problemów z słuchem do uszkodzeń spowodowanych głośnym dźwiękiem. Dlatego ważne jest, aby rodzice i nauczyciele wiedzieli, jak szukać oznak uszkodzenia słuchu i jak wybrać odpowiednie urządzenia słuchowe dla dziecka, aby pomóc mu w radzeniu sobie z otaczającym go światem.

„Nawet jednostronną głuchotę można przegapić. Też mam takich pacjentów” – opowiada.

„W gimnazjum miałem panią polonistkę, która mówiła bardzo cicho na lekcji. Ekstremalnie cicho. Tak, że nawet ci z dobrym słuchem nie byli w stanie jej czasami usłyszeć. Wtedy właśnie się okazało, że z moim słuchem coś jest nie tak, bo nawet, gdy siedziałem w pierwszej ławce, nie rozumiałem do końca, co mówi” – przyznaje lekarz.

Kiedy Michał skończył 9 lat, jego babcia i jego mama zrozumiały, że Michał ma problemy ze słyszeniem.

Pierwszym krokiem, jaki zrobili, było skontaktowanie się z lekarzem, aby mógł wykonać bardziej szczegółowy test słuchu.

Gdy zdiagnozowano u Michała słabą słuchliwość, jego rodzice zaczęli szukać odpowiedniego leczenia.

Kiedy Michał miał 9 lat, jego babcia i mama zorientowały się, że może mieć problemy ze słuchem. Postanowiły więc skonsultować się z lekarzem, aby wykonać bardziej szczegółowy test słuchu. Gdy wyniki potwierdziły słabą słuchliwość, zaczęli szukać odpowiedniego leczenia.

Mimo, że Michał nie zdawał sobie z tego sprawy, jego babcia i mama były bardzo zaniepokojone. Wiedziały, że muszą znaleźć odpowiednią pomoc dla ich syna.

Postanowili więc skontaktować się z wieloma specjalistami z otorynolaryngologii, aby znaleźć odpowiednią opiekę medyczną dla Michała.

Po wielu rozmowach z lekarzami, Michał otrzymał odpowiednie leczenie i zaczął odczuwać poprawę w swoim słuchu.

Pomimo tego, że Michał był wyjątkowo niedosłyszący, jego rodzice nie poddali się. Szybko zareagowali i zaczęli szukać odpowiedniej opieki medycznej dla swojego syna.

Po wielu spotkaniach z lekarzami specjalizującymi się w otorynolaryngologii, Michał otrzymał leczenie, które pozwoliło mu odzyskać część słyszalności.

Jego rodzice byli bardzo dumni z tego, że udało im się znaleźć odpowiednią opiekę medyczną dla ich syna. Dzięki ich wysiłkowi i determinacji, Michał mógł odzyskać część słyszalności.

„Moja mama w końcu sama zdiagnozowała u mnie niedosłuch i była przerażona, że jest tak duży. Ten stopień niedosłuchu nie odpowiadał temu, jak funkcjonowałem. Można powiedzieć, że maskowałem się. Słyszałem na przykład początek słowa i potem nic. To czego nie usłyszałem, dopowiadałem sobie. Tak naprawdę słyszałem niskie tony, pierwsze dźwięki słowa. W czasie badania audiometrii wyszło, że słyszę właściwie tylko te najniższe, potem stroma ściana w dół. Resztka średnich tonów, a wysokich w ogóle” – wyjaśnia lekarz. „Trudnym zadaniem było zrozumieć kobiety, które najczęściej mówią w zakresie wyższych tonów”  – dodaje.

„Słuch sukcesywnie mi się osłabiał. Poza niskimi częstotliwościami te średnie, czyli głównie mowę, oraz te wyższe, słyszałem dopiero przy głośności odpowiadającej startującemu samolotowi. To jest tak silny dźwięk, że cała głowa już wibruje i dopiero się go słyszy. Tak właśnie miałem” – przyznaje lekarz.

Specjaliści byli zaskoczeni, że mimo tak głębokiego niedosłuchu, pacjent mógł w pełni funkcjonować.

Głośne środowiska stanowiły duże wyzwanie dla niego – autobusy, ulice czy szkoły, gdzie dźwięki w tle wprawiały go w konsternację. Aparat słuchowy, który miał za zadanie wzmacniać dźwięki, okazał się niewystarczający.

Dopiero wszczepiony mu implant, okazał się skutecznym rozwiązaniem. Umożliwił mu on pełne korzystanie ze swojego słuchu, kiedy już studiował medycynę.

Specjaliści byli pod wrażeniem sprawności i kompetencji pacjenta, będąc jednocześnie zdumionym, że mimo tak głębokiego niedosłuchu, mógł on funkcjonować.

Hałas otaczającego środowiska był szczególnym wyzwaniem dla niego, a konwencjonalny aparat słuchowy okazał się niewystarczający. Tymczasem wszczepiony implant pozwolił mu cieszyć się słuchem tak jak wszyscy inni.

„Pierwsze lata medycyny były trudne. Zawsze musiałem wkładać gigantyczny wysiłek w to, żeby usłyszeć, co zostało powiedziane. Wykłady niewiele mi dawały jako forma nauczania. Tak naprawdę to były dwie godziny patrzenia w sufit, bo nie rozumiałem wszystkiego. Musiałem wszystko nadrabiać w domu doczytując z książek” – opisuje. Miał też chwilę zwątpienia, gdy starszy kolega – lekarz, może w chwili słabości, zapytał go, czy jest pewny, że otrzyma prawo wykonywania zawodu z taką wadą słuchu.  

„To były trochę inne czasy w Polsce. Pamiętam, że rodzice zawieźli mnie do szpitala zakaźnego. Mogłem mieć wtedy 6 albo 7 lat, a  ponieważ płakałem z bólu, to nas z tego szpitala odesłano. Tylko dlatego, że rodzice byli lekarzami, wiedzieli jak mi pomóc, mimo odmowy leczenia. W końcu, po latach, to także oni  wykryli, że mam niedosłuch” – powiedział.  

Niemalże od zawsze wiedział, że jego słuch jest uszkodzony. Wszystko zaczęło się w dzieciństwie, kiedy przechodził świnkę z zapaleniem opon mózgowych.

Mimo wszelkich zaawansowanych technologii, implant słuchowy nigdy nie zastąpi naturalnego słuchu. Trzy osoby noszące implant słuchowy są tego doskonale świadome. Zdecydowanie lepiej jest, gdy ludzie w ich otoczeniu starają się mówić w sposób jak najbardziej zrozumiały, a nie krzyczeć do nich.

Kiedy był dzieckiem, zdiagnozowano u niego zapalenie opon mózgowych, które spowodowało uszkodzenie słuchu. Od tamtej pory wiedział, że jego słuch nie będzie już taki jak kiedyś.

Dzisiaj, mimo postępu technologicznego i możliwości zastosowania aparatów słuchowych lub implantów, nadal niemożliwe jest odzyskanie w pełni naturalnego słuchu. Osoby noszące aparat lub implant słuchowy doskonale o tym wiedzą.

Kiedyś, jako małe dziecko, przechodził świnkę, która skutkowała uszkodzeniem słuchu. To wtedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że jego słuch nigdy już nie będzie taki jak dawniej.

„Można bardzo lekko podnieść głos, ale nie krzyczeć, bo to może powodować dyskomfort. Wystarczy mówić wyraźnie. Zachować prawidłową artykulację. Niektóre osoby z niedosłuchem dobrze rozumieją, gdy się do nich mówi trochę głośniej, ale przy krzyku odczuwają dyskomfort. To za głośno” – podkreśla lekarz.

Dzisiaj jednak sytuacja jest zupełnie inna. Współczesne technologie wykorzystują zaawansowane techniki, aby ułatwić osobom słabiej słyszącym życie. Urządzenia są mniejsze i dyskretne, a technologia stała się bardziej dostępna i akceptowana. Prawdziwe szanse słabiej słyszących na wyrażenie swojej osobowości i własności słyszących są bardziej widoczne niż kiedykolwiek wcześniej.

Korzystanie z technologii ułatwiających słyszenie jest obecnie bardziej przyjazne i akceptowane niż kiedyś. Osoby słabiej słyszące są w stanie wyrażać swoją osobowość, a także dostosowywać technologię do swoich potrzeb. Systemy cyfrowe i akcesoria, takie jak słuchawki, zapewniają słabiej słyszącym możliwość uczestniczenia w życiu społecznym i współpracy z innymi bez ograniczeń.

„Pamiętam swój pierwszy procesor. Był duży. Przyczepiało się go kablem do takiego pudełeczka, które przypinałam sobie na pasku.  Było to mało praktyczne” – wspomina Weronika.

Olaf lubi również uprawiać sport, gdy posiada procesor. Aktywność fizyczna jest dla niego ważna, ponieważ jest zarówno piłkarzem, jak i sędzią piłkarskim. W związku z tym zakłada opaskę, aby w razie potrzeby móc wykorzystać procesor. Ma ona specjalną kieszeń, w której może go schować. Dzięki temu procesor nie będzie przeszkadzać mu w pracy, gdy będzie pełnił funkcję ratownika medycznego, i będzie mógł szybko działać i sprawdzać stan baterii.

„Z implantem funkcjonuje się praktycznie normalnie, ale wiele zależy też od tego,  ile pacjent wysiłku włoży w rehabilitację, czy będzie dbał o dobrą akustykę otoczenia. Nie będzie się tego wstydził i jeśli nawet czegoś nie usłyszy, to zapyta i poprosi o powtórzenie” – mówi Michał.

Wymiana baterii w implantach (nawet w modelach powietrzno-cynkowych) zajmuje zaledwie 10 sekund, co oznacza, że nie stanowi to problemu dla użytkowników. Baterie powietrzno-cynkowe są w stanie działać nawet przez trzy dni.

Aparaty słuchowe, takie jak implanty, dają użytkownikom poczucie, że odzyskali coś, czego nie mieli przez długi czas – dźwięki, które wcześniej umknęły ich zmysłowi słuchu.

Dla osób, które doświadczyły utraty słuchu, wszczepienie implantu to jak powrót do życia. Możliwość słyszenia dźwięków, które wcześniej były dla nich niedostępne, jest nieoceniona.

Dzięki nowoczesnej technologii wymiana baterii implantów jest szybka i prosta, a ich wytrzymałość pozwala na długi czas działania. Użytkownicy implatów mogą cieszyć się dźwiękami otaczającego świata nawet przez trzy dni.

„Nadal często tak mam, że jak hamuje przy mnie autobus, potrafi mnie aż rozboleć głowa z natężenia tego dźwięku, bo nigdy wcześniej go nie znałem. Poza tym autobusy mają jeszcze często rozregulowane hamulce i nie jest to wcale miły dźwięk. Na początku też podskakiwałem, gdy ktoś wrzucał sztućce do zlewu, który był metalowy. Nie słyszałem tego wcześniej tak głośno. Sporo piosenek też się zmieniło. Wiele ulubionych przestało nimi być, ale też polubiłem te do tej pory nielubiane. Okazało się, że mają partie, których nigdy wcześniej nie słyszałem. W tym miejscu, gdzie sądziłem, że jest chwila ciszy dla zadumy, nagle pojawił się kwartet smyczkowy” – opisuje Michał.

„Nie trzeba już iść na piechotę, bo dostało się rower, ale to nie znaczy, że się dojedzie w ciągu 10 minut do celu. Najpierw trzeba nauczyć się jeździć” – zaznaczył Michał.

Aby móc słyszeć i komunikować się z otoczeniem, najpierw należy nauczyć się jeździć z implantem słuchowym. Jest to proces, który zazwyczaj zajmuje kilka miesięcy. Ważne jest, aby pacjent wykazywał się cierpliwością i systematycznością w trakcie rehabilitacji.

Uczestniczenie w zajęciach terapeutycznych i używanie implantu na co dzień w różnych sytuacjach, wspiera proces uczenia się. Z czasem pacjent będzie w stanie lepiej zrozumieć otaczające go dźwięki i będzie mógł bez trudu porozumiewać się z innymi.

Konieczne jest, aby pacjent regularnie uczestniczył w spotkaniach z terapeutami słuchu, w celu badania postępów w terapii i ewentualnego dostosowania ustawień implantu. Regularne ćwiczenia i praca z terapeutą słuchu są niezbędne, aby móc w pełni korzystać z dobrodziejstw posiadania implantu słuchowego.

Aby móc swobodnie i w pełni wykorzystać moc implantu słuchowego, pacjent musi najpierw nauczyć się jeździć. Nie jest to łatwe, ale jest to konieczne, aby móc skutecznie porozumiewać się z otoczeniem i cieszyć się z dźwięków, które wcześniej były dla niego niedostępne.

„Najpierw trzeba zapoznać się z dźwiękami i tym, w jaki sposób są one przetwarzane przez procesor, jak docierają do kory skroniowej. Trzeba ją w odpowiedni sposób stymulować. Na początku terapii wprowadza się łagodne dźwięki. Potem zaczyna się naukę monosylabową, pacjent uczy się kojarzyć to, co się mówi z obrazkami, które widzi. Pacjenci też muszą nauczyć się rozumieć osobę, która zadaje pytanie. Tych terapii jest wiele. Istnieją pewne ogólne schematy, ale ważne jest indywidualne podejście do każdego pacjenta” – zaznaczył profesor w rozmowie z Serwisem Zdrowie.

„Dość długo walczyłem na przykład z dźwiękiem ssaka na sali operacyjnej. To jest taki dość wysoki świst. Gdy szkoliłem się z neurochirurgii i wypadało słyszeć, co mówi starszy kolega przy stole operacyjnym, ten dźwięk wchodził mi w pole słyszenia i je zagłuszał. Czasami nie byłem w stanie dobrze słyszeć innej osoby, ale dzięki tym kilkunastu wizytom udało się to wszystko opanować i ssak nie przeszkadza mi już w pracy” – zaznaczył neurochirurg.

Dr Michał Osiński, neurochirurg, zachęca, aby ludzie ogarnięci niedosłuchem nie zamykali się w ciszy, lecz wychodzili i poznawali nowe dźwięki. Technicy mogą w tym pomóc, dostrojając dźwięki tak, by nie powodowały dyskomfortu.

Dzięki wszczepieniu implantu osoba dotknięta niedosłuchem może ponownie słyszeć. Jest to małe, prawie niewidoczne urządzenie, które trzeba wszczepić na stałe, by było skuteczne. Implant wszczepia się w część kości skroniowej, a część zewnętrzna – procesor, zbiera fale dźwiękowe i przekazuje je przez elektrody do ślimaka. Operacja wszczepienia implantu w doświadczonych rękach lekarza jest bezpieczna i trwa około 2 godzin.

By skutecznie wspomóc osoby cierpiące na niedosłuch, istnieje również możliwość zastosowania aparatu słuchowego. Jest on przeznaczony dla osób z mniejszym uszkodzeniem słuchu, poniżej 90 decybeli.

Ludzie z wadami słuchu w większości przypadków mogą liczyć na skuteczną pomoc medyczną. Pomoc techników w dostrojeniu dźwięków pozwala również w większym stopniu skorzystać z powrotu do słyszenia.

„Kiedy widzimy, że rozwój z aparatem słuchowym nie jest prawidłowy, kierujemy pacjenta na diagnostykę w kierunku wszczepienia implantu ślimakowego. Jeśli niedosłuch jest bardzo głęboki, to nie ma innego wyjścia i wtedy decydujemy się na implantację, najczęściej między 6. a 24. miesiącem życia. Istotne jest, by z tym nie zwlekać – pierwsze lata są bardzo istotne dla rozwoju mowy u dziecka” – zaznacza prof. Skarżyński.

„Jeśli na przykład jakaś osoba nie słyszała trzydzieści lat, a został jej wszczepiony implant, to rozwinięcie u niej prawidłowej mowy jest praktycznie niemożliwe. Może to zrobić w stopniu pozwalającym na komunikację z otoczeniem, ale nigdy nie będzie to do końca prawidłowa mowa. Dlatego tak istotna jest ta wczesna diagnostyka. Obecnie, dzięki programowi badań przesiewowych noworodków, jesteśmy w stanie szybko wykryć ciężkie wady słuchu” – podkreślił profesor.

Osłabienie słuchu może być wywołane wieloma czynnikami. Są to na przykład choroby, takie jak meningokoki, wirusowe zapalenie ucha środkowego, nieprawidłowości genetyczne, a także stosowanie leków, takich jak antybiotyki i leki ototoksyczne.

Istnieje również szereg czynników środowiskowych, takich jak zanieczyszczenie środowiska, hałas i stres, które mogą wpływać na słuch. Należy pamiętać, że głęboka wada słuchu jest często następstwem zespołu wad wrodzonych.

Dlatego też, aby uniknąć głębokich wad słuchu, ważne jest, aby kobiety w ciąży przestrzegały zaleceń dotyczących właściwego odżywiania, opieki medycznej, stosowania leków i unikania hałasu w miejscach, w których przebywają.

Osoby, które nie słyszą, mogą zmierzyć się z trudnościami w rozwijaniu mowy, ponieważ dźwięki muszą być wcześniej odebrane, zanim zostaną naśladowane.

Dlatego też, ważne jest, aby wszyscy starali się ograniczyć hałas i zanieczyszczenia środowiska, które mogą wpływać na słuch. Oprócz tego, dla osób, które już cierpią na wady słuchu, ważne jest, aby miały dostęp do specjalistycznej opieki.

Aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia głębokiej wady słuchu u dzieci, badania przesiewowe słuchu są wykonywane standardowo, już w szpitalu, tuż po narodzinach. Odpowiednia opieka medyczna, właściwe odżywianie i ograniczenie stosowania leków ototoksycznych także pomogą w zmniejszeniu ryzyka.

Ponadto, ważne jest, aby ci, którzy mają obniżoną słyszalność, mieli dostęp do odpowiedniego wsparcia, aby mogli w pełni rozwinąć swoją mowę. Wsparcie to może obejmować zarówno terapie, jak i używanie aparatów słuchowych.

„Badanie przesiewowe jest w Polsce wykonywane przy użyciu otoemisji akustycznej. Ta metoda wykrywa wady głębszego niedosłuchu lub całkowitej głuchoty związanej ze ślimakiem, czyli odbiorem dźwięków. Natomiast takie badanie zawsze jest obarczone jakimś błędem. Na przykład pozostałość wód płodowych może spowodować, że badanie jest fałszywie pozytywne, czyli wynik jest nieprawidłowy. Jeśli pojawi się jakakolwiek wątpliwość, takie dziecko jest kierowane do punktu referencyjnego drugiego stopnia, gdzie wykonywane są badania bardziej szczegółowe, by potwierdzić ewentualną wadę lub ją wykluczyć” – wyjaśnia prof. Skarżyński.

W Polsce około troje dzieci na 1000 rodzi się z bardzo głęboką głuchotą, która wymaga leczenia przy użyciu implantów ślimakowych. Jeden z możliwych czynników wywołujących taką głuchotę to zespół TORCH, powstały z akronimu czynników: Toxoplasmosis, Other, Rubella, Cytomegalovirus oraz Herpes simplex.

Jednym z popularnych sposobów leczenia głębokiej głuchoty u dzieci jest stosowanie implantów ślimakowych. Warto wiedzieć, że wystąpienie takiego stanu może być wywołane przez zespół TORCH, do którego składają się: Toxoplasmosis, Other, Rubella, Cytomegalovirus i Herpes simplex.

„Oznacza to, że mama, będąc w ciąży, przeszła jakąś infekcję np. toksoplazmozę, różyczkę, ospę lub inne choroby zakaźne. Najbardziej niebezpieczny jest pierwszy trymestr. Takie choroby mogą spowodować, że dziecko urodzi się z głębokim niedosłuchem. Inną przyczyną mogą być zespoły genetyczne, które można często wykryć już w czasie  ciąży.  Do uszkodzenia słuchu mogą prowadzić też przyczyny zewnętrzne np. niedotlenienie okołoporodowe. Bardzo rzadko zdarza się też, że dziecku, ze względu na stan zagrożenia życia, podawane są leki, które mogą być ototoksyczne” – wyjaśnił prof. Skarżyński.

Specjalista zaznaczył, że niedosłuchy, o których wspomniał, są nieodwracalne. W niektórych wyjątkowych sytuacjach, takich jak cytomegalia, niedosłuch może być łagodniejszy, ale nadal umiarkowany.
Diagnostyka słuchu – łatwe sprawdzenie.

Diagnostyka uszkodzenia słuchu może być wykonana za pomocą audiometrii. Polega ona na podawaniu pacjentowi dźwięków o zmiennych poziomach natężenia i częstotliwości, a następnie wymaganiu od niego wciśnięcia przycisku, gdy usłyszy daną częstotliwość.

„Są skale pokazujące jak wygląda norma i wtedy od razu widać odchylenia. Jeśli stwierdzi się nieprawidłowość, wykonuje się szereg dalszych badań. Implantu nie wszczepia się, gdy sam nerw jest uszkodzony” –  wyjaśnia lekarz Osiński.

Sprawność słuchowa jest normalna, jeśli możemy wychwycić dźwięki o słabym natężeniu od 0 do 20 decybeli. Ubytki słuchu są lekkie, gdy sięgają od 21 do 40 decybeli, umiarkowane – od 41 do 70 decybeli, a poważne – od 71 do 90 decybeli.

Głośny hałas może być zabójczy dla naszych uszu. Próg bólu wywołanego przez dźwięk wynosi około 120 decybeli, a hałas powyżej 150 decybeli może nawet uszkodzić błonę bębenkową. Poziom dźwięku w bibliotece lub na wsi to zaledwie 30 decybeli, zaś chrapanie waha się od 60 do 80 decybeli. Naprawdę głośny grzmot to 120 decybeli, a znajdowanie się w pobliżu samolotu odrzutowego przy starcie naraża nas na 150 decybeli – jak informuje Bill Bryson w książce „Ciało – instrukcja dla użytkownika”.


Źródło: pap-mediaroom.pl

Exit mobile version