Polityka i społeczeństwo

Dwa tysiące zweryfikowanych fake newsów w ciągu ponad dwóch lat

#FakeHunter to projekt społeczny Polskiej Agencji Prasowej, w realizację którego może się włączyć każdy internauta. Wiadomości zgłaszane zespołowi #FakeHuntera są precyzyjnie weryfikowane w oparciu o sprawdzone i wiarygodne źródła. Ze szczegółowymi raportami factcheckingowymi można zapoznać się na stronie projektu: http://fakehunter.pap.pl.

Serwis powstał jako odpowiedź na zjawisko infodemii – zalewu internetu nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi koronawirusa. Następnie sukcesywnie rozbudowywano zakres tematyczny – pojawiły się kategorie takie jak: telekomunikacja, finanse, nauka i zdrowie, energetyka i obecnie geopolityka.

„Serwisy internetowe i konta w mediach społecznościowych, które w czasie pandemii skupiały się na segregacji sanitarnej i szkodliwości szczepionek, w momencie ataku Rosji na Ukrainę natychmiast porzuciły te tematy. Ich aktywność skupiła się na ukraińskim nazizmie, tworzeniu >>niebiańskiej Jerozolimy<<, czy samotnej walce Putina z >>wielkim resetem<< i bioterrorem, która ma mieć wyraz właśnie w operacji specjalnej” – zauważa Grzegorz Rutke z zespołu #FakeHunter.

Od początku ataku na Ukrainę rosyjska dezinformacja przenika do polskiego Internetu, a szczególnie mediów społecznościowych. Jeśli dotyczy sytuacji na terenach ogarniętych wojną, jest niezwykle trudna do zweryfikowania. Na przykład intensywnie kolportowane przez rosyjską propagandę twierdzenie, że ludobójstwa w Buczy dopuścili się Ukraińcy było możliwe do obalenia wyłącznie za sprawą zdjęć satelitarnych dostarczonych przez firmę Maxar Technologies, z których wynikało, że ciała na ulicy Jabłońskiej, leżały na niej pomiędzy 9 a 11 marca, czyli zanim z tego terenu wycofali się Rosjanie, a weszli Ukraińcy.

W niektórych przypadkach pomoc w odkryciu kłamstwa lub manipulacji przychodzi z najmniej oczekiwanej strony – od samych Rosjan. Tak było po ataku rakietowym na dworzec w Kramatorsku. Internet zalała wówczas narracja, że rzezi dokonała strona ukraińska, bowiem ostrzał przeprowadzono z wykorzystaniem rakiety Toczka-U. System ten miał zostać wycofany z rosyjskiego arsenału w 2019 roku. Miał, ale nie został, o czym internauci mogli się przekonać odwiedzając rosyjskie serwisy internetowe, w których na zdjęciach z manewrów odbywających się po 2019 r. pojawiały się właśnie te systemy rakietowe.

Fake newsy kolportowane z inicjatywy Kremla dotyczą nie tylko działań militarnych. Od momentu, w którym pierwszy ukraiński uchodźca postawił nogę na naszej ziemi, internet zaczęły zalewać doniesienia o fali uzbrojonych po zęby banderowców, którzy bez żadnej kontroli napływają do Polski i innych krajów europejskich.

„Polacy czekający na transplantację mają umierać, bo organy dostają Ukraińcy bez kolejki. Wolsztyńska Fabryka Mebli rzekomo zwalnia 70 doświadczonych pracowników, żeby zatrudnić na ich miejsce Ukraińców. Przedstawiciele tej nacji stanowią już większość mieszkańców Rzeszowa, a wynajmując mieszkanie, nie muszą płacić czynszu – wymienia Grzegorz Rutke. – Ocena bieżącej sytuacji społeczno-politycznej to prawo każdego z nas i nie podlega factcheckingowi. Jednak autorzy licznych publikacji wznoszą się na szczyty pomysłowości, mnożąc przykłady na to, że pomagając uchodźcom, zakładamy sobie pętlę na szyję” – dodaje.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

 


Źródło: pap-mediaroom.pl

Wykorzystujemy pliki cookies.
Polityka Prywatności
Więcej
ROZUMIEM